srebrny_lis pisze:Ta dyskusja przestaje prowadzić dokądkolwiek. Nie rozczulam się nad "wachmanami" ani ubekami, bo takich w rodzinie nie miałem (chyba, że w dalszej, której nie znam); różnica taka, że np. SS miało jasny "program" i metody, zaś UB/SB oficjalnie działało "dla szczęścia społeczeństwa, państwa i ludzkości". Jeżeli ktoś z SB nie był osobiście obciążony zbrodniami czy łamaniem prawa, należałby mu się pogrzeb zgodny z "tabelą rang", bo to ustanawia jakiś tam porządek. Na zasadzie takiej samej, jak umieszczanie kogoś w "Polskim Słowniku Biograficznym" za sam fakt np. bycia biskupem - nawet jeśli zdrajcą i człowiekiem niemoralnym. I najwyżej wstrzymać się z wygłaszaniem panegiryków na cześć nad trumną. A co to znaczy "normalność" w życiu społeczeństwa, można zrozumieć czytając kolejny raz "Egipcjanina Sinuhe" Miki Waltari`ego.
PS Problem wiedzy o rzeczach minionych poruszono już wyżej.
Ze dyskurs na emocje wiedzie donikad – pelna zgoda! Ale pozostale kwestie które poruszyles, zdaja mi się co najmniej polemiczne na gruncie historii...
Każdy totalitaryzm u swoich zrodel zaklada powszechne uszczesliwienie, które ma się realizowac poprzez obrone („wiekszosci”, wartosci, pozycji, etc.) przed jakims zagrozeniem (z zewnatrz lub od srodka). Wszedzie tez w imie „sprawiedliwosci” i eliminacji tegoz niebezpieczenstwa pojawia się zaraz terror, bo dla realizacji szlachetnych celow nie mozna przebierac w srodkach! Motywacje i metody sa zawsze wlasciwie te same i roznic pomiedzy poszczegolnymi totalizmami (oraz ich „czerezwyczajkami”) na tym tle po prostu nie ma - zwlaszcza jeśli porownywac „brunatnych” i „czerwonych”. Moze z tym wyjątkiem, ze w Niemczech wystepy nazistow legitymowane były „wola narodu”, wyrazona w powszechnych wyborach (a w kazdym razie staly sie konsekwencja tych wyborow).
Kiedy rezimy totalne upadaja, przychodzi kolej na ich ocene. Te osobista (o która każdy musi zatroszczyc sie sam) i te historyczna, ktora kaze spojrzec na fakty i zmierzyc się z ich rzeczywista wymowa. A na przykladzie „brunatnych” oraz „czerwonych” dopiero w tym miejscu widac roznice! Ci pierwsi zbankrutowali w wyniku przegranej wojny i zostali osadzeni niejako „z zewnatrz” – od czasow Norymbergi w kazdym razie zadnych kuponow od swoich dzialan odcinac już nie mogli. I z cala pewnoscia nikt nie wyprowadzilby sztandarow policji RFN na pogrzeb Obersturmfuehrera SS (notka w leksykonie to jedno a czynienie takich faworow to drugie!) – bez wnikania czy osobiscie ubrudzil sobie rece czy nie. Choc wielu z nich otrzymywalo przeciez do smierci panstwowe swiadczenia...
U nas zas (jak zawsze?) calkiem na odwrot – swiadczenia dalo się uciac ale pogrzeby urzadza się z honorami, mimo ze traci to ewidentnie rozdwojeniem jazni! Sami przed soba rozliczyc się jakos nie umiemy, co gorsza nie stac nas nawet na zbiorowa refleksje czy fakt bycia wysokim oficerem i dowodca politycznej policji upadlego rezimu jest jednoznacznie zly, czy tez nie!
Bo panegiryk nad trumna najwiekszej nawet kanalii może wyglosic każdy – jako osoba prywatna i uczestnik pogrzebu ma prawo mowic co się zywnie spodoba (jeszcze do niedawna na cmentarzach się nie gwizdalo...). Kiedy jednak pojawia się w tej roli panstwowa instytucja, wynika problem w czyim wlasciwie imieniu i z jakiej racji (stanu?)... Przez obecnosc sztandarow i kompanii honorowej Policji wprowadzone zostaly bowiem atrybuty wladzy i oznaki oficjalnego„namaszczenia” ze strony Panstwa. Czy przypadkiem jego autorytet nie zostal w ten sposób osmieszony i narazony na szwank?