W poniedziałek o 7 rano byłem w Urzędzie Miejskim. Zaalarmowałem o zaginęciu i anulowałem dowód, złożyłem wniosek o nowy. Na policji notatkę sprawili o zaginęciu, kartę zablokowalem, czekam na nową, nawet zastrzegłem dowód swój w banku (15 zł). Tylko z legitymacją nic nie robiłem, bo może ktoś by za mnie na studia poszedł, a to i dobrze:)
A dziś o godzinie 12.00 listonosz przyniósł dowód, legitymację i kartę. Nie było 40 zł, sakiewki. Chyba znalazcy lub kieszonkowcowi się spodobały:)
Wróciłem do normalności. Już jestem znowu rozsądnym człowiekiem
