Przepisy są nieprecyzyjne.
Jedno pytanie w związku z tym przychodzi mi do głowy. Jakie były intencje ustawodawcy? A w zasadzie nawet nie ustawodawcy, bo to projekt rządowy (a w tym zakresie posłowie nie wnieśli zmian do projektu), a więc jakie były intencje Rządu, który przygotował projekt tej ustawy?
1. Czy zamiarem było, by pozwolenie na poszukiwania było wymagane zawsze, także na polu kartofli, lecz zabrakło potem przepisów określających tryb wydawania pozwolenia na poszukiwanie na takim zwykłym polu kartofli?
2. Czy też zamiarem było, by pozwolenie na poszukiwania było wymagane tylko w przypadku poszukiwań przy zabytkach (na terenach) wpisanych do rejestru zabytków, a to że treść art. 36 ust. 1 pkt 12 mówi, że pozwolenie wymagane jest w przypadku wszelkich poszukiwań zabytków, to tylko przeoczenie autorów ustawy?
Rząd przesyłając projekt ustawy do Sejmu, załącza wraz z nim uzasadnienie - taki komentarz, w części ogólny a w części szczegółowo objaśniający niektóre przepisy. Zastanawiałem się, czy odpowiedź na powyższe pytania może znajdować się właśnie w tym uzasadnieniu. Czy znajdzie się tam jakieś zdanie, które podpowiedziałoby nam, co autor miał na myśli.
Zajrzałem do archiwum na stronie Sejmu i znalazłem opis prac legislacyjnych nad ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (ustawa z 23 lipca 2003 r.). Rządowy projekt wpłynął już rok wcześniej, w czerwcu 2002 r.
(
http://orka.sejm.gov.pl/proc4.nsf/0/B22 ... enDocument" onclick="window.open(this.href);return false;
(przewija się tam też całkiem inny projekt poselski, ale został on zrecenzowany przez Rząd krytycznie bardzo - szereg błędów logicznych i merytorycznych - i dalsze prace trwały tylko nad projektem rządowym).
Przejrzałem uzasadnienie do projektu ustawy. Znalazłem jedno zdanie, które może nas interesować. Nie daje ono nam jednak jednoznaczniej odpowiedzi. Faktem jest, że widać po tym zdaniu, że ktoś podszeptywał, że poszukiwacze to szkodnicy. Ale czy Rządowi chodziło o poszukiwania np. na stanowiskach archeologicznych, czy też o totalnie każde i wszędzie, wciąż nie ma jasności.
A oto to zdanie z uzasadnienia:
"
Wykaz tych działań uzupełniono o konieczność uzyskania pozwolenia na prowadzenie badań architektonicznych i technologicznych oraz na poszukiwanie zabytków przy pomocy urządzeń elektronicznych, w tym tzw. "wykrywaczy metalu", co podyktowane zostało zamiarem ograniczenia działalności tzw. "poszukiwaczy skarbów", którzy w dużej mierze przyczyniają się do niszczenia zabytków archeologicznych."
Nawet jeśli przyjąć, że zamiarem twórców ustawy było, by pozwolenie było wymagane w przypadku wszelkich poszukiwań, to karygodne jest, że przez 9 lat istnienia ustawy nie poczyniono kroków, by zlikwidować lukę prawną, jaką jest brak przepisów wykonawczych (rozporządzenia) mówiących o tym, jak należy ubiegać się o pozwolenie na poszukiwanie na terenach które nie znajdują się przy obiektach wpisanych do rejestru zabytków, nie są stanowiskami archeologicznymi, czyli na przykład na tym zwykłym polu kartofli. Czyli pozwolenia się wymaga ale nie mówi się jak je uzyskać. Nie unormowano, nie wyklarowano tej sprawy nawet pomimo tego, że w 2011 roku ogłoszono nowe rozporządzenie dotyczące pozwoleń, w którym nadal nie ma wzmianki o poszukiwaniach w zwykłych miejscach jak pola i lasy (tam, gdzie nie ma stanowisk archeo. itp.).
Niektórzy z nas mogą powiedzieć, że skoro twórcy ustawy z 2003 roku zamierzali wymagać pozwolenia na wszelkie poszukiwania, to przecież opisywany brak przepisów wykonawczych nie jest problemem, bo przecież nie jedna osoba uzyskiwała i uzyskuje pozwolenie WKZ na poszukiwania. Tak, ja też uzyskiwałem. Ale nie każdy ma szczęście mieszkać w naszym województwie. Są tacy wojewódzcy konserwatorzy zabytków, którzy odmawiają wydawania takich pozwoleń zasłaniając się właśnie brakiem przepisów wykonawczych. A to skandaliczne żeby przez tyle lat istniała taka luka prawna i poszukiwacze z różnych stron Polski pomimo szczerych chęci nie byli w stanie wystąpić o pozwolenie z powodu braku przepisów wykonawczych (choć samo zasłanianie się brakiem przepisów wykonawczych jest raczej działaniem nieuprawnionym, pozwolenie i tak powinno być wydawane, co najwyżej w trybie decyzji administracyjnej, ale to inny temat i nie moja opinia - przywołuję tu opinię naukowców z jednego uniwersytetu dla prokuratury, było o tym gdzieś na forum poszukiwanieskarbow.com, jak ktoś chętny to znajdę linka).
Oczywiście dla środowiska poszukiwaczy najważniejsze jest co innego - zliberalizowanie przepisów tak by szukanie na polu kartofli nie wymagało ubiegania się o pozwolenia oraz jasne określenie tego w ustawie.
Są opinie, takie jak ta, do której linka daje Frozzer, że już obecnie szukanie na polu zwykłym nie wymaga pozwolenia, ale powinno być to na tyle jasno określone w przepisach, by nie trzeba było o tym przekonywać dopiero w sądzie. Osobiście nie mam tak mocnego przekonania co do słuszności tych opinii by czuć pewność, że w razie co wybronię się w sądzie. Ale nie znam zupełnie przypadków takich spraw i ich przebiegu. Lipek wspomina że ta interpretacja broni się w sądach, więc w razie co to dobra wiadomość dla poszukiwaczy. Ale czy to sprawy oczywiste i łatwe, czy też trzeba zjeść dużo nerwów a wynik niepewny, tego jestem ciekaw.